Gombrowicz w pigułce

Pięćdziesiąt minut. Dokładnie tyle czasu potrzebował Przemysław Gąsiorowicz, aby swoim monodramem pt. „Gombrotypy” w bardzo pomysłowy sposób przybliżyć widzom twórczość Witolda Gombrowicza. Aktor wciela się kolejno w ośmiu bohaterów, których sylwetki stanowią kombinację postaci znanych z takich utworów jak między innymi: „Kosmos”, „Operetka”, „Ślub” czy „Ferdydurke”.

Dźwięk gongu. Na scenie jedynie puste krzesło i wieszak na ubrania. Tak skromna scenografia jest w pełni wystarczająca – za chwilę cała uwaga widzów skupi się na wyłaniającym się zza kulis mężczyźnie celowo ubranym całkiem zwyczajnie – w nieco sfatygowaną białą koszulę i czarne spodnie. To rekwizyty nadawać mu będą coraz to nową tożsamość. W kilku słowach nakreśla on sylwetkę Gombrowicza, po czym daje się słyszeć muzyka, która sygnalizować będzie kolejne metamorfozy artysty. Precyzyjnie przemyślana kompilacja wypowiedzi gombrowiczowskich bohaterów pozwoliła Gąsiorowiczowi stworzyć sylwetki, które tylko na pozór są diametralnie od siebie różne.

Narzucony na ramiona długi, jasny płaszcz zmienia aktora w bankiera Leona, bohatera powieści pt. „Kosmos”. Niemal całe jego dotychczasowe życie pozostawało pod ciągłą kontrolą ludzi, którzy go otaczali. W młodości – mieszkańców małego miasteczka, z którego pochodził, później – rodziny i współpracowników. Sposobem na zaspokojenie palącej potrzeby intymności staje się dla niego kontakt z własnym ciałem, bo przecież „rozkosz to kwestia intencji”. Belferska wskazówka to atrybut kolejnej postaci będącej kompilacją profesora Bladaczki i nauczyciela łaciny z „Ferdydurke”. Z pasją przekonuje ona o zbawiennej wręcz roli łacińskiej deklinacji i bezmyślnie nakazuje zachwyt nad poezją Słowackiego. Jej tyrada ustępuje monologowi ojca, przywołującego na myśl bohatera „Ślubu”. Pełen emocji wywód o uświęconej pozycji głowy rodziny, której nieuszanowanie grozi karą wieczystą, znakomicie łączy trywialność i komiczny patos. Przemyślenia Gombrowicza na temat sytuacji w jakiej współcześnie znalazł się pisarz obrazuje następny monolog inspirowany „Operetką” i „Dziennikiem”. Jak się okazuje, autor utracił swą twórczą niezależność, wpadając w sidła wymagań niedouczonych krytyków – krótkowzrocznych ignorantów wyznaczających literackie trendy. Gorzką refleksję intelektualisty zastępuje wywód dyktatora mody, złożony z wypowiedzi różnych postaci „Operetki” takich jak np. Fior, Książę Himalaj, czy Księżna. Nonszalancko uświadamia on odbiorców, jak ważną rolę społeczną odgrywa strój stanowiący nie tylko ochronę przed bezwstydną nagością, lecz przede wszystkim podstawę wszelkiego ładu społecznego – utrwala konieczną dla równowagi zbiorowości hierarchię. Na jej szczycie znajduje się oczywiście król, w którego tym razem wciela się artysta, demaskując mechanizmy władzy wymagającej nieustannej gry pozorów. Świadomość wszechobecnego kłamstwa rodzi wciąż niezaspokojoną potrzebę poznania samego siebie, jednak nawet samotność nie chroni przed sztucznością. Przegląd postaci wieńczy krótki monolog mówiący o potrzebie ponownego odkrycia człowieka, którego jednostkowość została zanegowana, a tożsamość – zniszczona, podczas gdy „przed słowem »ja« należałoby paść na kolana!”.

„Gombrotypy” to tragikomiczna zaduma nad współczesnym człowiekiem wplątanym w sieć skostniałych stereotypów. Uosobione przez kolejne postaci różnorodne sfery życia, takie jak kariera, edukacja, rodzina, sztuka, moda czy prawo wikłają go w schemat, którego nie można przezwyciężyć. Spektakl Gąsiorowicza jak w soczewce skupia najważniejsze założenia gombrowiczowskiej teorii Formy. Ludzka egzystencja to przede wszystkim kalejdoskop ciągle zmieniających się ról i postaw, których przybieranie wymusza na człowieku obcowanie z innymi. Wszystko to sprawia, że zostaje on pozbawiony własnej osobowości, o którą w puencie upomina się aktor. Człowiek żyjący w świecie wszechogarniającej ułudy, w „patologicznie chorym ustroju” może dać się wciągnąć w tę grę pozorów i niczym dyktator mody z premedytacją wykorzystywać schematy dla swoich korzyści. Może także spróbować zawalczyć o swoją indywidualność i, tak jak bankier – dać ponieść się własnym instynktom. Żadne wyjście nie jest jednak zadowalające. Pragnienie niezależności, suwerenności oddaje pełen goryczy okrzyk: „Dajcie mi człowieka!”, najtrafniej wyrażający ideę spektaklu.

Monodram przełamuje tradycyjny podział na widownię i scenę. Gąsiorowicz czyni z publiczności nie tylko współuczestników, ale i współtwórców wydarzenia, wchodząc z poszczególnymi jej członkami w bezpośredni kontakt. Dynamikę monologów podkreśla ciągłe balansowanie na granicy kpiny i powagi – partie wywołujące wśród, niestety nielicznie przybyłych widzów, salwy śmiechu przeplatają się z filozoficznymi dysputami o Bogu i ludzkiej naturze. Świadomie dobrany tekst oraz bardzo zaangażowana i emocjonalna gra aktorska czynią z tego spektaklu inteligentny, a zarazem dowcipny komentarz rzeczywistości.

Anna Kołodziejczyk

Monodram „Gombrotypy” inspirowany twórczością Witolda Gombrowicza

Scenariusz i reżyseria : Przemysław Gąsiorowicz
Wykonanie: Przemysław Gąsiorowicz.
Teatr im. Juliusza Osterwy, 22.04.2014 r.

Dodaj komentarz